03 listopada 2016

W zielonych oczach wiedzmy - Mroczne Gory XII — Jezioro Łez


Namaste Kochani, dzis kolejny - tym razem bardziej romantyczny -  fragment :-) 

calosc tutaj: https://mariabucardi.pl/pl/c/Powiesc-Mroczne-Gory/30




Mroczne Gory
XII — Jezioro Łez


.... Mariam szybkim krokiem pokonała ostatnie schody i wyszła na oblany słońcem

dziedziniec. Problem z dobraniem garderoby na tak długą podróż znacznie ją opóźnił

i była pewna, że książę już na nią czeka i nie oszczędzi sobie odpowiedniego

komentarza przy służbie. Wbrew jej oczekiwaniom koń władcy spokojnie stał przy

balustradzie, więc mimo wszystko była wcześniej, niż przypuszczała.

– Pani, twój koń... – usłyszała za sobą dźwięczny głos młodego chłopca.

Odwróciła się z uśmiechem. Naprzeciw niej stał stajenny, z respektem

pochylając głowę i wyciągając w jej stronę uzdę rumaka. Znała tego chłopca, mógł

mieć niespełna szesnaście lat. Gdy podniósł głowę, w jego oczach malował się

głęboki szacunek i podziw, a wręcz uwielbienie. Dopiero teraz zdała sobie sprawę, że

od kilku tygodni chłopak skrycie nie odrywał od niej wzroku. Na samą myśl

uśmiechnęła się i udając pełną obojętność, przyjęła lejce i z gracją dosiadła rumaka.

Młodzieniec znów ukłonił się nisko, życząc jej dobrej podróży i szybko pobiegł

w stronę książęcego konia.

Teraz dziewczyna zauważyła księcia, który z dumą pospiesznie wszedł na

dziedziniec. Z ramion spływał mu długi czarny płaszcz, majestatycznie falując

97

z każdym krokiem. Na twarzy miał czarną maskę a na głowie czarny kapelusz. Bez

słowa starannie założył rękawiczki, podszedł do konia i już po chwili był obok niej.

– Witaj, Mariam, pogoda nam dziś sprzyja – rzucił z uśmiechem, mierząc ją od

stóp do głów, aż poczuła dreszcz.

Na podróż wybrała bordową suknię i czarny płaszcz ocieplony bordowym

aksamitem. Wyglądała przeuroczo i niezwykle wytwornie.

– Witaj, książę, rzeczywiście niebo wygląda przychylnie i nie zapowiada

niespodzianek – odparła.

– Ruszajmy więc.

Po niespełna trzech godzinach minęli Dolinę Murs i Stawy Płaczu. Droga znów

zaczęła wznosić się w górę w kierunku stromych szczytów. Końskie kopyta miarowo

stukały o drewniane belki mostu, łączącego brzegi rwącej rzeki, niosącej wodę

z sąsiednich szczytów Diabelskiej Przełęczy. Wzrok Mariam przesunął się po nagich

skałach i ciemnych szczelinach, które w kilku miejscach były jeszcze zawalone starym

brudnym śniegiem. Tuż nad głową widziała sople lodu, tworzące specyficzną bramę

i otulające głazy po obu stronach. Zauważyła, że książę jest skupiony i z niezwykłą

powagą zdaje się wypatrywać czegoś w zaroślach po drugiej stronie mostu. Sama

również spostrzegła, że w krzakach na brzegu rzeki coś jakby nieznacznie się

poruszyło. Zrównała konia z czarnym ogierem księcia i ostrożnie szepnęła:

– Co to?

– Cyt ... - odpowiedział mężczyzna, przykładając do ust palec otulony

delikatnym aksamitem czarnej rękawiczki, nakazując milczenie.

Po chwili zarośla przestały się poruszać.

– Jesteśmy na obszarze Sinters i mam wielką nadzieję, że pozwolą nam

spokojnie przejechać - dodał, patrząc jej w oczy.

Jego wzrok był spokojny i zimny jak zawsze, idealnie pasując do otaczającego

ich krajobrazu. Poczuła dreszcz i mocniej otuliła się piękną materią płaszcza.

Zgodnie z oczekiwaniem władcy, lud zamieszkujący lodową krainę, nie robił

żadnych przeszkód i już po chwili znaleźli się na malowniczej równinie. Po obu

stronach drogi pojawiły się przyjemne dla oka, białe wapienne skały. Minął niespełna

kwadrans, gdy dotarli do kresu doliny. Tutaj trakt zwęził się znacznie i prowadził dalej

98

na północ przez gęsty sosnowy las. Mariam poczuła piękny zapach żywicy, a delikatny

szum wiatru w koronach drzew działał odprężająco. Znów zapadła w rozmyślania.

Przed oczami stanęły jej rękopisy w pracowni ojca Greona, w których czytała o sile

sosny. Teraz dokładnie czuła tę energię w powietrzu. Zmęczenie jakoś magicznie

znikało, a z każdym kolejnym zakrętem ścieżki, jej myśli wypełniały cieplejsze emocje

i zrozumienie. Miała nagle wrażenie, że książę wcale nie jest aż tak surowy

i doświadczyła wdzięczności, że zabrał ją ze sobą na tę wędrówkę. Wcale przecież nie

musiał tego robić. Wreszcie zrozumiała niebezpieczeństwo, jakie przyjął na swoje

barki, by spełnić prośbę Alchemika, a przecież mógł odmówić.

Zauważyła, że Ralf Santone de Rons zatrzymał się na skraju lasu. Po chwili jej

rumak dotarł do tego samego miejsca i również stanął. Mariam spojrzała przed siebie

i w momencie poczuła gęsią skórkę na plecach. Cała dolina tonęła w smugach

ciemnego dymu. To tu, to tam dopalały się zgliszcza, niosąc z sobą odór wojny. Nad

pobojowiskiem krążyły sępy. Pytająco spojrzała w oblicze władcy. W jego niebieskich

oczach widziała poruszenie, jednak starał się nie dać tego po sobie poznać.

– Wracajmy na rozstaje! - rozkazał, ściągając wodze.

Zrobiła to samo i po chwili byli już w wyznaczonym miejscu. Tutaj kamienne

tabliczki wskazywały w trzech kierunkach.

– Pojedziemy dłuższą drogą, nie chcę byś oglądała to z bliska.

Mariam poczuła ucisk w gardle, nie mogła wymówić słowa. Dopiero ten widok

uświadomił jej niebezpieczeństwo i zagrożenie wiszące nad księstwem. Byli przecież

jeszcze na ziemiach Mrocznych Gór, choć tuż przy granicy, to jednak wojna aż dotąd

rozciągała swoje koszmarne macki.

– Widzisz, Mariam - kontynuował książę - czasami nie potrafię pojąć skąd tyle

nienawiści mieszka w ludziach ... Przez tyle lat żyliśmy w pokoju, tolerując zwyczaje

innych, szanując się wzajemnie, co nagle skłoniło te narody do takiej agresji?

Przez chwilę zawahał się i zamilkł, jakby się nad czymś zastanawiał, po czym

dodał:

– Bóg mi świadkiem, że znajdę wyjście i zakończę te spory!

W tej chwili Ralf Santone de Rons miał tyle uroku, że Mariam nie mogła

oderwać od niego wzroku. W obliczu takiej katastrofy, gdy przyszłość księstwa stała

99

pod znakiem zapytania, książę nawet na moment nie okazał najmniejszej słabości,

czy zwątpienia. Ta postawa była warta podziwu. W momencie zrozumiała, dlaczego

służba daży go takim szacunkiem i pomyślała o słowach Gariel, które znów

zabrzmiały w powietrzu: “Książę jest sprawiedliwy, a jego gniew zawsze ma

podstawy, ostre słowa to tylko wyraz jego troski”.

“Rzeczywiście to nie lada ciężar, władać takim terytorium” - pomyślała.

*

Przez kolejne godziny cały czas jechali w milczeniu i musiała przyznać, że było

jej to na rękę. Mogła podziwiać okolicę i rozmyślać do woli. Książę znów był o kilka

metrów przed nią, co dawało jej uczucie pełnej swobody. Po pewnym czasie zaczęła

jednak odczuwać zmęczenie i ochotę rozprostowania nóg. Jakby czytając w jej

myślach, mężczyzna zwolnił i zrównał konia z jej rumakiem.

– Przed nami trudna skalista droga, a mój ogier kuleje, zatrzymamy się przy

Jeziorze Łez - rzekł i znów pognał do przodu.

Z jakąż ulgą przyjęła jego słowa. Wizja odpoczynku była tak kusząca. Po kilku

zakrętach skierował konia w boczną wąską drogę w kierunku południowym. Podążyła

za nim.

Już po chwili przed oczami rozpostarł się niezwykle malowniczy krajobraz.

Cudne białe skały i głęboki błękit górskiego jeziora. Nad brzegiem wody rosły

potężne i majestatyczne kilkusetletnie dęby, otoczone grubym soczystym dywanem

mchu. Gdy dotarli do brzegu, mężczyzna zeskoczył z konia i poprowadził go nad

wodę, by zwierzę mogło ugasić pragnienie. Mariam poszła za jego przykładem.

– Niezwykle piękne miejsce – rzekła, patrząc ponad taflą wody w kierunku

olbrzymiego wodospadu po prawej stronie.

Poczuła, jak książę jej się przygląda, spojrzała mu w oczy.

– To woda o niezwykłej sile i ogromnej energii. Jeśli chcesz, możesz

doświadczyć jej mocy.

Mówiąc te słowa, wyjął z torby butelkę, odkorkował ją i wylał całą zawartość.

Schylił się i zaczął napełniać pojemnik. Dziewczyna pochyliła się, zdjęła rękawiczkę

100

i włożyła dłoń do zimnej wody. Poczuła mrowienie i silne drganie najpierw na dłoni,

potem coraz wyżej. Z uśmiechem cofnęła dłoń.

– Niezwykłe – szepnęła.

Znów poczuła, że książę na nią patrzy.

– Dziękuję, że zabrałeś mnie ze sobą, panie ... – szepnęła

– Nie chwal dnia przed zachodem słońca ... – odparł mężczyzna, podając jej

butelkę.

Mariam przycisnęła pojemnik do ust i poczuła jak niezwykłe i przyjemne

mrowienie, przenika całe jej ciało. Zamknęła oczy i poczuła taką ulgę, radość, ciepło

i odprężenie, a gdy znów je otworzyła, książę był już przy drzewach i sprawdzał

kopyto konia. Zauważyła, że zdjął płaszcz i w pełni pochłania go kulejące zwierzę.

Nie chciała przeszkadzać i pozostała na miejscu.

Ponownie popatrzyła na wodospad, który niezwykłą siłą spadał ze skał, tonąc

w odmętach jeziora i wydając przy tym piękny i melodyjny łoskot. Na powierzchni

wody tworzyły się lekkie i wyraźne fale, rozchodząc się miarowo coraz dalej i dalej.

Wytężyła wzrok, by dostrzec kres wody, ale jezioro było tak ogromne, że drugi brzeg

zmywał się z horyzontem. Zauważyła dwie ważki, które igrały w ciepłym wietrze tuż

obok jej głowy. Czuła się szczęśliwa, wolna, niezależna. W momencie zniknęły

wszystkie złe wspomnienia, urazy.

Z zadowoleniem odwróciła się w stronę księcia. Mężczyzna stał zaraz obok,

opierając się o jedno z drzew, patrzył na nią i uśmiechał się przyjaźnie. Dopiero teraz

zdała sobie sprawą z tego, że jest zupełnie inny niż w twierdzy.

Nie mógł oderwać od niej wzroku, jej bordowa suknia tak misternie zdobiona

złotem i sznurowaniem tak idealnie podkreślała jej smukłą sylwetkę i wyjątkowo

piękne i proporcjonalne kształty. Jej długie, piękne włosy lekko smagane wiatrem

igrały w powietrzu, dodając jej niezwykłego uroku. Była wyjątkowo piękna, świeża,

pełna życia, a przy tym tak tajemnicza. Te wspólnie spędzone tygodnie pozwoliły mu

przełamać początkowe uprzedzenia, którymi obdarował ją już w pierwszych

minutach, gdy pojawiła się w Mrocznych Górach. Czuł, że nie tylko źle ją osądził, ale

i traktował. Nie była ani dumna, ani przebiegła, ani głupia, ani rozpustna. A wręcz

przeciwnie. Każdy spędzony z nią moment był pełen uroku, każda rozmowa była

101

interesująca i pozwalała spojrzeć na wiele rzeczy w całkiem inny sposób. Czuł, że

Mariam Salise przestała mu być obojętna, a każdy kolejny dzień tylko wzmaga w nim

ukryte impulsy i uczucia. Z zamyślenia wyrwał go jej melodyjny głos.

– Co z koniem książę?

Jeszcze przez kilka sekund milczał, rozkoszując się tym przyjemnym uczuciem

ciepła, które wypełniło całe jego ciało, po czym odparł:

– To tylko małe zadraśnięcie. Dalsza droga jest jednak dość trudna, a uleczona

rana osłabia zwierzę, będziemy potrzebować trochę więcej czasu, niż planowałem.

Odpocznij przy koniach Mariam, a ja skorzystam z okazji, by zażyć kąpieli.

Zanim zdążyła cokolwiek odpowiedzieć, ruszył w kierunku wodospadu. Czuł, że

ucieka przed tym uczuciem, przed nią. Dotarł do brzegu. Pokonał kilka skalnych

barier, ukryty przed jej wzrokiem usiadł na kamieniach i zatopił twarz w dłoniach. Ze

złością zrzucił maskę, ściągnął koszulę, buty. Zanurzył ciało w zimnej wodzie,

próbując zebrać myśli, przepłynął kilka razy pod wodospadem. Czuł, że magiczna

woda, zamiast jednak ostudzić emocje, tylko je wzmaga. “To nie był dobry pomysł,

by zatrzymać się akurat tutaj” - pomyślał. Zresztą, jakie ma to znaczenie, dlaczego

ma ukrywać uczucia, ile lat ma jeszcze służyć przysiędze. Nie miał już ani ochoty, ani

potrzeby podporządkowywania się starym i nieaktualnym prawdom i obietnicom.

Sytuacja zmieniła się, on się zmienił i nadszedł czas odrzucenia starych łańcuchów.

Mariam po przechadzce nad brzegiem, z westchnieniem usiadła na miękkim

mchu i właśnie kreśliła coś w swojej małej księdze, którą zawsze nosiła przy sobie,

gdy książę wrócił na polanę. Podniosła głowę, by z ulgą stwierdzić, że mężczyzna

zdjął maskę.

– Woda jest wręcz lodowata – rzucił z uśmiechem - siadając pod drzewem.

Włosy mokrymi pasemkami otaczały jego wyjątkowo piękną i wypoczętą

twarz. Rozpięta koszula ukazywała misternie rzeźbiony srebrny medalion, który

spoczywał mu na piersi. Nagle zauważyła, że zbyt długo mu się przygląda

i z zakłopotaniem odwróciła głowę. Jej zachowanie nie pozostało niezauważone.

Książę znów spojrzał w jej kierunku i ich oczy się spotkały. Dziewczyna doznała

dziwnego drżenia na całym ciele i spuściła wzrok, poczuła bowiem dokładnie to, co

102

widziała w jego oczach, dreszcz pożądania. Szybko podniosła się z ziemi, chcąc

przerwać tę kłopotliwą sytuację.

– Ruszajmy, panie, jeśli droga jest długa to lepiej, jeśli pokonamy ją szybciej.

Bez słowa podeszła w kierunku konia. Otworzyła torbę podróżną i schowała

w niej księgą. W momencie, gdy mocowała się z zapięciem, poczuła, jak mężczyzna

delikatnie przywarł do jej pleców i palcami docisnął zamek torby. Nie cofnął się, tylko

bez słowa dotknął jej ramion, odsunął włosy i pocałował ją w kark. Poczuła ten sam

dreszcz i ciepło, które oblało całą jej skórę. Jego ciepły oddech sprawił, że cały świat

jakby zawirował jej w powietrzu. Lekko, ale stanowczo objął ją w pasie i nadal

całował. Jego zapach, chłodna skóra, ten dotyk. Czuła jak rozkosz i pożądanie

wypełnia całe jej ciało.

Razem z tym przyjemnym odczuciem pojawił się strach, wahanie. Jeśli to tylko

kolejna próba czy żart? Odwróciła się w jego stronę. To nie mógł być żart, jego oczy

były pełne ciepła i pożądania. Nikt nie mógłby grać tak dobrze, czy udawać w ten

sposób. Objął ją i przycisnął usta do jej ust. Odwzajemniła pocałunek. Te długie

spędzone wspólnie miesiące również dla niej nie były obojętne. Tyle dni, rozmów,

doświadczeń. Czuła jego niezwykle piękny korzenny zapach, delikatny zarost, miękkie

wilgotne włosy. Zamknęła oczy, rozkoszując się smakiem, zapachem i dotykiem.

Nagle jak grom z jasnego nieba przez głowę przebiegła jej myśl, że to, co się

dzieje to energie wody, którą wypili. Kilka tygodni temu Gariel opowiadała jej

przecież o Jeziorze Łez. Nie jest to uczucie prawdziwe tylko halucynogenne działanie

energii tego miejsca. Mężczyzna znów, jakby czytając w jej myślach, zatrzymał się,

zawahał i głęboko spojrzał jej w oczy.

– Mariam?

Uśmiechnęła się, a gdy znów chciał ją pocałować, poczuł opór i jej delikatną

dłoń na własnych ustach.

– Książę, proszę, nie rób tego, czego mógłbyś jutro żałować... – szepnęła.

Te subtelnie wyszeptane słowa podziałały jak otrzeźwienie. Mężczyzna odsunął

się energicznie.

– Magiczne Jezioro Łez ... - rzekł ze zrozumieniem, na co ona tylko

uśmiechnęła się, mówiąc:

103

– Magiczne złudne odczucia, o których jutro zapomnimy...

*

Już po chwili znów byli na głównym trakcie. Oboje w zamyśleniu,

zakłopotaniu. Oboje trapieni tym samym odczuciem, czy było to działanie wody

z Jeziora Łez, czy jednak długo skrywana namiętność, wyzwolona odpowiednią

energią. Gdy już byli pewni własnych uczuć, to nie mieli pewności, czy odczucia tej

drugiej strony były tylko działaniem wody, czy też prawdziwym głosem serca.



Z moca anielskich wibracji Twoja Maria Bucardi
dr h.c. of Angel Studies, CCU Institute (USA)
mgr historii i dziennikarstwa
Co aktualnie u mnie znajdziesz na moim blogu osobistym - http://bucardimaria.com

                                      ♥

09 września 2016

454. W zielonych oczach wiedźmy - Rubiny na śniegu



Książki znajdziesz tutaj: https://mariabucardi.pl oraz tutaj: http://magiczny-swiat.com

Z moca anielskich wibracji Twoja Maria Bucardi
dr h.c. of Angel Studies, CCU Institute (USA)
mgr historii i dziennikarstwa
Blog - http://bucardimaria.com
E-Mail: maria.bucardi@gmail.com


15 sierpnia 2016

Ralf Santone de Rons i jego siostra Margaret - Czy tak ich sobie wyobrażaliście?

Moi Kochani, w ostanim czasie otrzymałam mnóstwo emaili (powoli czytam i odpowiadam, proszę jeszcze o odrobinkę cierpliwości). Bardzo często prosiliście mnie o wizerunki postaci, tak jak ten email. 

Cytuję fragment: 


"...Chciałbym też aby w środku książki były ilustracje głównych bohaterów tak jak Mariam jest śliczna nawet czytając książkę nie widziałem że jest taka piękna ..." R.


Bardzo mi trudno spełnić Wasze oczekiwania ze zrozumiałych względów, jednak ...

Mogę Wam coś podpowiedzieć :-)


Ralf Santone de Rons - władca Mrocznych Gór, jest odrobinke podobny do Davida L. Gandy, widocznego na zdjęciu poniżej ;-)



Natomiast jego siostra Margaret jest prawie identyczna jak Katy Perry w tym wydaniu :-)




Myślę, że teraz będzie Wam o wiele łatwiej wyobrazić sobie postacie główne ;-)

Z moca pozytywnych wibracji Wasza Maria Bucardi autorka

ps. Czy tak ich sobie wyobrażaliście?



VII — Poświata Wenus - fragment


Moi Kochani, wiem jak czekacie na kolejny fragment "W zielonych oczach wiedzmy" - dzis wybralam moj ulubiony :-)




VII — Poświata Wenus - fragment

Książę pożegnał gości z Onis i czuł ulgę na samą myśl o tym, że ten coroczny

obowiązek dobiegł końca. Skinął w stronę sekretarza, a gdy ten pochylił się, szepnął

mu coś na ucho. Dopił kielich wina i wstał, kierując się w stronę krużganku. Muzycy

chcieli przerwać, jednak sekretarz dał im wyraźny znak, że mają kontynuować. W ten

sposób nikt z tłumu bawiących się nawet nie zauważył, że ich władca opuścił

dziedziniec i udał się na wyższe piętro. Tutaj w cieniu arkad odetchnął głęboko. Oparł

się o jedną z kolumn i spojrzał w dół. Jego znużony wzrok powędrował poprzez tłum

w stronę szczytów na horyzoncie i olbrzymiej srebrzystej tarczy księżyca. Nie mógł

pojąć jak poddani w zupełnej beztrosce upijają się na jego oczach, jakby groźba

wojny w ogóle ich nie obchodziła.

I tak z głębokiego zamyślenia wyrwał go dźwięczny cichutki głosik służącej:

– Książę, świeży jabłecznik z twoich sadów.

Mężczyzna spojrzał w jej stronę, na co dziewczyna skłoniła się nisko i zastygła

w bezruchu, nie śmiąc nawet podnieść głowy, tylko wyciągnęła w jego kierunku tacę

z kielichem, wysadzanym drogocennymi kamieniami. Bez słowa przyjął napój,

a widząc zakłopotanie i rumieńce na policzkach młodziutkiej służki, rzekł łagodniej,

niż zwykle:

– Możesz odejść.

Dziewczę, patrząc pod nogi, wycofało się z bijącym z podekscytowania

sercem. To były jej pierwsze dni w twierdzy i każde zadanie starała się wypełnić jak

najlepiej, jednak spotkanie z samym władcą magicznie odbierało jej ostatki odwagi.

Książę widząc to słodkie zawstydzenie, tylko uśmiechnął się sam do siebie i znów

popatrzył w dół w stronę dziedzińca.

Napój był niezwykle orzeźwiający i lekko kwaśny. Przypomniał sobie, że ostatni

raz pił jabłecznik dokładnie rok temu w to samo święto. Kolejny rok minął tak szybko.

Znów oparł się o kolumnę, wolno sącząc wino i delektując się jego jesiennym

aromatem, znudzonym wzrokiem patrzył na bawiący się motłoch. Oglądał wszystkie

dekoracje, słodkości, stragany pełne orientalnych towarów, spoglądał na roześmiane

twarze rycerzy, rumiane wieśniaczki, aż jego wzrok nagle zatrzymał się na Mariam.

Dziewczyna śmiała się i tańczyła, wręcz wirowała w powietrzu, jakby była

lekka, jak piórko. Jej ruchy były swobodne i delikatne, a muzyka zdawała się

przepełniać ją całą, jakby to ona była jej nierozerwalną częścią. Ten niezwykły

kontrast, który stanowiła z otaczającym ją tłumem, przez chwilę nie pozwolił mu

oderwać od niej oczu. Zdawała się tańczyć z powietrzem, jakby nic wokół niej nie

istniało, w ogóle nie zdając sobie sprawy z tego, gdzie jest, kim jest i jakie wrażenie

robi na poddanych dookoła. A wrażenie było niemałe. On widział to, czego ona

zdawała się w ogóle nie zauważać. Ta lekkomyślność wzbudziła w nim gniew. Ze

złością energicznie odstawił kielich na kamienną poręcz. Jabłecznik rozprysnął się

dookoła.

– Natychmiast przyprowadź tutaj panią Mariam Salise! - rzucił z nieukrywanym

niezadowoleniem w stronę służącego.

Młody chłopak aż zadrżał i widząc złość w oczach władcy, jak strzała ruszył po

schodach w dół w stronę dziedzińca.

Mariam nie mogła złapać tchu, gdy nareszcie dotarły z Gariel do jednego ze

straganów, gdzie z wdzięcznością przyjęła kubek zimnej wody. Umoczyła w nim usta

i od razu poczuła się lepiej. Wśród wrzawy dookoła dosłyszała wołanie:

– Pani, pani!

Wzrok Gariel od razu nakazał jej się odwrócić, teraz wiedziała, że chodzi o nią.

Służący dopadł do jej stóp i skłonił się nisko.

– Pani, książę życzy sobie ciebie widzieć!

– Teraz? - zapytała z niedowierzaniem.

– Pani, tak, natychmiast, proszę za mną!

Z nieukrywanym zdziwieniem w oczach spojrzała na przyjaciółkę, co ta tylko

skwitowała mrugnięciem i z uroczym uśmiechem dodała:

– Obowiązki na pierwszym miejscu. Nie przejmuj się, jak wróci Aleksander

powiem mu co się stało.

Mariam nie mogła ukryć zaskoczenia. Miała wrażenie, że Gariel naprawdę tylko

jedno ma w głowie, by połączyć ją ze swoim bratem, jakby nagle nic innego nie było

ważne. A ona sama? Tak naprawdę czuła się szczęśliwa, że mogła przez te kilka chwil

po prostu być sobą i korzystać z niczym nieskrępowanej swobody.

Droga przez tłuszczę była uciążliwa, a pokonanie tylu schodów dało jej odczuć

zmęczenie tańcem i skutki wypitego jabłecznika. Na szczęście zimne powietrze

orzeźwiało i ból głowy, który męczył ją od kilku minut, mijał z każdym krokiem.

Nareszcie dotarli do celu.

Zimny wzrok księcia, którym ją powitał, przyprawił ją o dreszcz. Mężczyzna

zmierzył ją badawczo, a gdy powitała go uśmiechem, wycedził ze złością:

– Natychmiast chodź ze mną, Mariam!

Odrzucił połę płaszcza i energicznie ruszył w stronę schodów. Nie czekając

dłużej, poszła jego śladem.

Szybkim krokiem pokonali kolejne korytarze i wkrótce byli już w skrzydle

północnym. Czuła, że nie może złapać tchu, jednak bez słowa szła dalej.

Zastanawiała się, co było tak ważne, że nie mogło czekać ani chwili. Ten zimny wzrok

księcia także nie zwiastował nic dobrego. Mężczyzna przez całą drogę nawet nie

spojrzał w jej kierunku. Szedł szybko, a piękna materia jego purpurowego płaszcza,

wyszywana złotą nitką, falowała lekko, dodając całej postaci niezwykłej godności

i pewności siebie.

Wreszcie dotarli do baszty północnej. Strażnik skłonił się nisko i podał władcy

pochodnię, otwierając grube kute drzwi. Wewnątrz było ciemno, ale już po chwili

odpalone łuczywo słabym światłem otuliło kręte strome schody.

Mariam nawet, by nie przypuszczała, że jedna baszta może mieć tyle stopni,

dziś czuła to tak dosadnie. Miała wrażenie, że jest ich ponad dwieście, gdy dotarli na

szczyt wieży, serce chciało wyskoczyć jej z piersi. Mogła spodziewać się wszystkiego,

ale że książę karze jej wyjść tutaj na wieżę w środku nocy, to już przeszło jej

najśmielsze oczekiwania.

Mężczyzna odstawił pochodnię i podszedł do kamiennej balustrady. Mariam nie

mogła ukryć zafascynowania. Widok z baszty na moment całkowicie ją oszołomił.

Z zachwytem odwróciła się kilka razy wokół własnej osi, mając wrażenie, że gwiazdy

tańczą nad jej głową. Z uśmiechem znów popatrzyła na księcia, który obserwował ją

z zainteresowaniem.


– Niezwykła pora i miejsce na spotkanie. Nie śmiałabym przypuszczać, że

widok stąd może być tak zachwycający.

Mężczyzna, widząc tę beztroskę w jej zachowaniu, uśmiechnął się, zdjął

maskę, odłożył ją na bok, przeczesał włosy i spojrzał w niebo, po chwili rzekł

spokojnym głosem:

– Podejdź tutaj, Mariam...

Zgodnie z jego wolą zbliżyła się do poręczy i pytająco spojrzała mu w oczy.

– Czy wiesz, Mariam, jakie siły rządzą dzisiejszą nocą? - zapytał.

– Naturalnie - szepnęła, idąc za jego przykładem i spoglądając w gwieździste

niebo - dziś przecież mamy transfer Wenus.

W tym momencie poczuła silny uścisk na ramieniu i ból. Jęknęła, próbując

wyrwać rękę i z zaskoczeniem, pytająco spojrzała mu w oczy. Przez owa bliskość

poczuła piękny zapach kadzidła, ambry i sandałowca, który otaczał go tajemniczą

mgiełką i nagle przed oczami stanęły jej te wszystkie godziny, które spędziła nad

notatami w starej bibliotece. Rękopisy zawsze nosiły ten sam charakterystyczny

aromat. Nagle jakoś nie mogła wymówić słowa.

– Mariam, czy wiesz co to za strój? - zapytał z naciskiem, potrząsając jej

ramieniem, co zaowocowało delikatnym dzwonieniem dzwoneczków, przyszytych do

rękawów sukni. Ten dźwięk w tej nocnej atmosferze zabrzmiał jakoś inaczej, wręcz

strasznie.

– Jak to? - szepnęła - Przecież to tradycyjny strój Święta Kwiatów... - w jej

głosie wyczuł zaskoczenie.

Puścił jej rękę, a w jego oczach nagle pojawił się uśmiech.

– Tradycyjny strój Święta Kwiatów ... - powtórzył - czy to był pomysł Gariel?

Mariam czuła się zbita z tropu. „Co oznaczał ten ubiór? Czy ma potwierdzić

i może pogrążyć przyjaciółkę, czy też zaprzeczyć i skłamać?”. Na jej twarzy

odmalowała się gra uczuć, która nie uszła jego uwagi.

– Naturalnie to pomysł Gariel - dodał mężczyzna, krzyżując ramiona na piersi

i kontynuując - nie życzę sobie, byś w ten sposób pouchwalała się ze służbą.

Mariam milczała. Władca Mrocznych Gór miał rację, od początku czuła, że z tą

suknią coś jest nie tak, jak powinno. Ten tajemniczy uśmiech przyjaciółki. „Mogłam

się tego domyślić” - pomyślała - „Z resztą ten pomysł, by bawić się swawoląc, jak

wiejskie dziewki, też nie był najlepszym”. Westchnęła ze smutkiem. Czuła się złe. Ze

złością szarpnęła szal i zgniotła go w dłoni.

– Co oznacza ten strój? - zapytała, patrząc w oczy księcia z nadzieją, że udzieli

jej wyjaśnień.

Mężczyzna jednak znów tylko zagadkowo się uśmiechnął z wyczuwalną ironią,

mierząc ją od stóp do głów. Wyglądała przeuroczo; białe konwalie w rozpuszczonych

włosach, złote sznurowania sukni i ostre barwy tkaniny, stanowiły istną harmonię

z rumieńcami na policzkach i zieloną głębią jej oczu.

– Nieważne - dodał po chwili wahania i odwracając się w stronę kamiennej

poręczy, kontynuował - nie z tego powodu przyprowadziłem cię tutaj, by rozmawiać

o naszych tradycjach. Gariel powinna sama ci to wyjaśnić, jakie intencje nią kierują...

– Intencje? - zapytała z niedowierzaniem.

– Naturalnie oprócz tej, która zauważył cały dwór, by wpakować cię do łoża

własnego brata! - dodał bezlitośnie.

– To nie prawda! - odpowiedziała energicznie, jednak w głębi duszy czuła, że

ksiażę dokładnie wie, co mówi.

– Nie prawda? - zapytał, kładąc dłonie na poręczy i pytająco patrząc jej

głęboko w oczy, aż poczuła dreszcz.

Miała wrażenie, że czyta w jej myślach. „Czyżby Ralf Santone de Rons był

o nią zazdrosny"? - na samą myśl uśmiech odmalował się na jej ustach.

– Nie widzę w tym nic śmiesznego, Mariam - dodał z powagą - czyż sama nie

dałaś mu dzisiejszej nocy wystarczającej nadziei?

– Nadziei?! - krzyknęła z zaskoczeniem - jakiej nadziei, panie?!

– Nie obchodzą mnie twoje miłostki, Mariam, jednak tutaj w Mrocznych

Górach...

– Naturalnie tutaj w Mrocznych Górach panują inne zasady, każdy korzeń ma

tutaj oczy i każdy śledzi mój krok, bym broń boże, nie poczuła się, ani przez chwilę,

choć odrobinę szczęśliwa! - przerwała mu w pół zdania takim tonem, że aż powietrze

zadrżało.


Chciała się odwrócić i odejść, jednak mocny uścisk na ramieniu nie pozwolił jej

zrobić kroku. Z taką złością spojrzała w oczy księcia, że od razu puścił jej rękę,

jednak nie ruszyła się z miejsca. Przez moment zapadło milczenie.

– Zapewniłem mego ojca, że będziesz tutaj bezpieczna i włos ci z głowy nie

spadnie. Mieszkańcy Monsorens mają, delikatnie mówiąc, ... dziwne zwyczaje i jeśli

zabraniam ci utrzymywania z nimi intensywnych kontaktów, to mam ku temu ważne

powody. Rozumiesz, Mariam?

– Najlepszym rozwiązaniem będzie, zamknąć mnie w komnacie lub jeszcze

lepiej w lochu, bym nie mogła, ani z nikim rozmawiać, ani do nikogo się uśmiechnąć -

odparła z ironią.

Słysząc te słowa i widząc bunt w tych zielonych oczach, władca twierdzy

wybuchnął śmiechem.

– Możemy spróbować, będziesz z pewnością bezpieczniejsza, niż swawoląc

wśród pijanych rycerzy!

W jego oczach było coś niezwykłego, czego nie potrafiła zdefiniować.

Wyzwoleniem z krępującej sytuacji stały się sztuczne ognie, które zabłysły od strony

dziedzińca, wydając przy tym taki huk, że aż serce stanęło jej w piersi.

– Mariam, jeśli masz ochotę wrócić do zabawy, to bardzo proszę, radzę ci

jednak zmienić ubranie... - dodał już nieco łagodniej.

– Jeśli pozwolisz, panie, chciałabym wrócić do mojej komnaty.

– Za chwilę będzie widoczna gwiazda Onleya, to zjawisko zdarza się tylko

jeden raz na pół wieku, później cię odprowadzę, korytarze są ciemne, a twierdza aż

roi się od obcych....

autorka: Maria Bucardi



"W zielonych oczach wiedzmy" - dlugo oczekiwana niespodzianka! Wystartowala 8.8 - 88 w numerologii liczba mistrzowska, oznacza mistycyzm, polaczenie najwyzszego duchowego z najwyzszym materialnym, wprowadzenie rownowagii miedzy duchowoscia a materia, podwojny symbol nieskonczonosci  – jakze symbolicznie pasuje to wlasnie do drugiej czesci „Mrocznych Gor”! To Sily Wyzsze wskazaly te date oraz wysokosc wymiany za ksiazke, ktora wynosi: 26 zl – czyli znow 8!!! Czyz to wszystko nie jest magiczne???Ksiazka bedzie dostepna tutaj: https://mariabucardi.pl/pl/c/Powiesc-Mroczne-Gory/30

"Mroczne Góry" i "W Zielonych Oczach Wiedźmy" - od M.

Namaste Kochani, dzis otrzymalam taki piekny list, ktorym pragne sie z Wami podzielic. Dotyczy on mojej powiesci "Mroczne Góry" i "W Zielonych Oczach Wiedźmy".  
Blog powiesci
 tutaj: http://mroczne-gory.blogspot.pt
mroczne_gory_bucardi_maria_okladka
" (...) pomyśłam­,,..Jaka Maria jest niesamowita jak mogłam tego nie zauważyć:) ``Także dziękuje za Wszystko Mario co Dla Mnie i Innych robisz. Czytając tą książkę czułam jak bym sama w niej uczestniczyła, jak by była to prawda. Bardzo bliskie była mi sercu. Sama Mariam jej charakter piękno w sobie ­ człowiek myśli­ o jej chciałabym być tą Kobietą!:) Wątek magiczny zagadnienia wciągają...,,człowiek po przeczytaniu myśli inaczej sam szuka tego magicznego niezwykłego świata,mnie osobiście ta książka sprawiła,że tak jest,że istnieje ten magiczny świat,że jest taki niezwykły,tajemniczy,inny...,ciągle go szukam.
Sposób pokazania różnych typów kobiet i mężczyzn i rodzaj ich myślenia jest oddany po  Mistrzowsku! Sama sobie wyobrażam właśnie taką ciekawą,piękną przygodę swojego życia! Mariam jest dla mnie inspiracją,ale nie raz myślę ta książka jest o Pani! 
Tak czy siak jesteś dla Mnie wielkim autorytetem! Nie potrafię napisać jak sobie wyobrażam dalej książke! Może mam nadzieję,że Mariam spotka niezwykła miłość! Sama jestem ogromnie ciekawa! To ona po części dała mi znak,aby rozwijać się magicznie!<3 
Po prostu uwielbiam Panią! I Dziękuje za tą powieść! M.
Powieść, która wypełnia każdy wieczór zapachem egzotycznych roślin, pięknem krajobrazów, romantyzmem, tajemnicą. Historia, pełna niezwykłych zwrotów akcji, głębokich emocji, opowiadająca o Mariam Salise - oskarżonej o czarnoksięstwo i zdradę stanu, która za namową Alchemika z Trons, szukając schronienia, przybywa do tajemniczego księstwa Mrocznych Gór. Pod nadzorem władcy niezwykłej krainy kontynuuje naukę alchemii i sztuk magicznych coraz głębiej wnikając w sekrety rodziny de Rons.

bucardi_maria_rytualy
Z moca anielskich wibracji Twoja Maria Bucardi
dr h.c. of Angel Studies, CCU Institute (USA)
mgr historii i dziennikarstwa 
——————————————————–
Telepatyczne Anielskie spotkanie w czasie nowiu księżyca ma na celu oczyszczanie Twojego otoczenia ze wszelkich negatywnych energii, usunięcie tego, co cię blokuje, przyciągnięcie tego, co chcesz otrzymać. 2 sierpnia 2016 we wtorek w momencie, gdy mamy Księżyc w Nowiu – spotykamy się z Aniołami, Siłą światła, by zmienić życie na lepsze… Nie zapomnij i Nie przegap tego terminu – ilość miejsc ograniczona – zapisz się tutaj:
——————————————————–
Dziękuję Droga Mario za piękny prezent.
Twoją pierwszą ksiązke juz kupilam wczesniej I tak mnie ona pochlonela ze liczylam szybko na druga, trzecia, dziesiata.
Prosze Cie rzuc to wszystko I zacznij pisac takie opowiadania. Wiem glupstwa opowiadam Bo bylo by to ze strata dla innych. No coz taka jest cena bycia wspanialym Droga Mario 
Masz talent ogromny.
Z wyrazami szacunku
Agata 



01 sierpnia 2016

Niespodzianka - 8.8 - :-)

Moi Najdrozsi, mam dla Was niespodzianke. 8.8. - czyli w przyszly poniedzialek, moja powiesc "W zielonych oczach wiedzmy" - bedzie juz dostepna! Szybciej, niz obiecalam ... 88 w numerologii liczba mistrzowska, oznacza mistycyzm, polaczenie najwyzszego duchowego z najwyzszym materialnym, wprowadzenie rownowagii miedzy duchowoscia a materia, podwojny symbol nieskonczonosci  - jakze symbolicznie pasuje to wlasnie do drugiej czesci "Mrocznych Gor"! To Sily Wyzsze wskazaly te date oraz wysokosc wymiany za ksiazke, ktora wynosi: 26 zl - czyli znow 8!!! Czyz to wszystko nie jest magiczne???Ksiazka bedzie dostepna tutaj: https://mariabucardi.pl/pl/c/Powiesc-Mroczne-Gory/30
okladka_w_zielonych_oczach_bucardi_maria.jpg
Tym razem ksiazka jest grubsza , ma ponad 130 stron A4! I znow 8 :-) 1+3=4 plus 4
Z moca anielskich wibracji Twoja Maria Bucardi
dr h.c. of Angel Studies, CCU Institute (USA)
mgr historii i dziennikarstwa 
E-Mail: maria.bucardi@gmail.com